Araignée du matin - chagrin...

Tarantula - Thierry Jonquet

Być może nie powinienem czytać kryminałów i thrillerów? A jednak Chandlera, czy Akunina bardzo cenię i nawet, bywało, Crichton mi się podobał. Za humor i język opowiadania. Crichton i Akunin także za realia, inteligencję, a Rosjanin również za perspektywę historyczną. Dlaczego więc odrzucam Jonqueta? Przede wszystkim rozczarowuje język, jakim operuje: wulgarny i bez wyobraźni (to chyba nie jest zasługa tłumacza). Być może to świadomy zabieg, ponieważ akcja opowiadana jest z perspektywy dwóch młodych przestępców z przedmieścia, Vincenta i Alexa, a autor najwyraźniej nie darzy ich sympatią. Ale to i tak irytuje. Motywacje obu młodych bohaterów ograniczają się do użycia dziewcząt i zdobycia forsy - wszystkiego najlepiej przemocą. Obaj raczej nie grzeszą inteligencją. Zwłaszcza Alex, zwalisty bysio, który jest za głupi, by być przestępcą, a jego horyzont intelektualny przedstawia uwaga autora: "Nieustannie przeliczał nowiutkie, szeleszczące banknoty. Sprawdzał w encyklopedii, kogo przedstawiają poszczególne nominały: Voltaire, Pascal, Berlioz...dziwne byłoby posiadanie swego portretu na pieniądzach - to jakby samemu stać się forsą."(s.47) Notabene jedyny przypis, jaki znajdziemy w książce, dotyczy przeliczenia franków na współczesne euro: czyżby wydawca zamierzał w ten sposób "pomóc" wyobraźni czytelnika, by prócz wydawcy i czytelnik mógł zacząć się ślinić? Vincent - "śliczny chłopak", wygadany i podobający się dziewczynom - też chyba niezbyt był pilny, skoro w wieku 21 lat jest jeszcze przed maturą. Ich drogi i Lafargue'a - zamożnego chirurga, pracoholika z podparyskiego Vésinet, przetną się. A ten ostatni obok pracy zacznie żyć jeszcze zemstą.
Co w powieści rzuca się w oczy, to fakt, iż nikt się tam nie liczy z cudzymi uczuciami, nikt o nikogo nie dba, używa się ludzi jak przedmiotów, a jeśli się taki człowiek "zepsuje", ląduje w wariatkowie, gdzie się o niego będzie starać instytucja, by nie przeszkadzał w codziennym życiu rodziny, lub - gdy delikwent uparcie staje na drodze - ląduje w ziemi. Miłość i współczucie nie istnieją, co potwierdza doświadczenie nieco powierzchownego zetknięcie się z cywilizacją francuską.

Jedynym godnym odnotowania zabiegiem stylistycznym powieści jest suspens, który umiejętnie i przewrotnie każe czytelnikowi odwrócić jego początkową ocenę motywacji i działań postaci. Mocno kuleje psychologia bohaterów - są papierowi i jednowymiarowi. Autor nie dopowiada zakończenia, pozwalając czytelnikowi dopisać akcji własną puentę, ale sugerowany, pigmalioński kierunek rozwiązania intrygi wydaje mi się sztuczny i mało prawdopodobny.
Powieść, opublikowana w 1984 we Francji została w 2011 roku zaadaptowana na film przez Pedro Almodóvara.