Każdy ma swoją skazę
Pierwszy raz czytam Małeckiego. Cóż, nie przepadam - jak się po raz kolejny przekonuję - za klasycznym kryminałem i pewnie dlatego do połowy książki zastanawiałem się: po co ja to czytam? Mimo, że autor bardzo dobrze operuje językiem polskim, potrafi interesująco komplikować akcję i prowadzić czytelnika tak, by nie od razu rozszyfrował kryminalną zagadkę. I zostawia niedopowiedzenia, co również potrafię docenić i domyślam się, że autor zamierza napad na żonę komisarza wyjaśnić w dalszych odcinkach, może na końcu serii. Po połowie książki z przyciąganiem uwagi do wątku robi się nieco lepiej. Małecki nobilituje obiegowe i dotąd negatywne określenie policjanta: "pies", pisząc, kto jest prawdziwym psem - to policjant, który jest wyczulony na zło i reaguje na nie, także po pracy: "Psem nie zostajesz wtedy, gdy zakładasz mundur. Psem zostajesz, nasiąkając złością na wyrządzane zło, gdy w dobrym człowieku wyczuwasz skazę. (...) Psem zostajesz wtedy, gdy reagujesz. Nie odwracasz się, nie uciekasz, tylko instynktownie działasz. Zwalczasz zło bez względu na sytuację." Myślę, że to samo można by powiedzieć o prawdziwym obywatelu każdego kraju.
Komisarz Bernard Gross to prawdziwy policjant, prawdziwy pies, choć - być może jak każdy? - też ma swoją skazę. Nie wiem czemu, ale dla mnie ma on twarz i posturę Jerzego Radziwiłłowicza lub Witolda Gadowskiego. To dla mnie właśnie taki człowiek.