Rushdie - człowiek, któremu język nie mieści w ustach
"Straciłem już rachubę, nie wiem, ile dni minęło, odkąd uciekłem od okropności tej szalonej fortecy Vasco Mirandy w wiosce Benengeli w górach andaluzyjskich; pod osłoną mroku uszedłem śmierci, zostawiwszy kartkę przybitą do drzwi."
Piąta powieść Rushdiego, następna po "Szatańskich wersetach", to saga rodzinna rodu da Gama-Zagoiby z Koczinu w Indiach - z jednej strony bogatych, portugalskich kupców handlujących przyprawami, z drugiej - żydowskiej rodziny rabina, który z innymi Żydami miał uciec przed rekonkwistą do Indii z Granady. Przyglądamy się dziejom rodu przez kilka pokoleń, ale główna oś opowiadania przypada na czas od końca lat czterdziestych, kiedy Koczin przyłącza się do Indii, po początek lat 80ych. Cała powieść jest utrzymana w konwencji opowiadania głównego protagonisty i narratora - Moraesa Zagoiby, który uwięziony przez Mirandę, niczym Szeherezada codziennie musi spisywać historię własnej rodziny dla swego prześladowcy. Moraes to syn wybitnej malarki Aurory da Gama (inspiracją dla jej postaci była Amrita Sher-Gil) i Abrahama Zagoiby, przedsiębiorcy i rekina bombajskiej finansjery, dokąd rodzina przeprowadziła się w 1945 roku, kupując willę w prestiżowej dzielnicy Bombaju - Malabar Hill. Ciekawym zabiegiem jest charakteryzowanie emocji i powiązań między zaborczą matką i jej umiłowanym synem, powstających w miarę rozwijającej się akcji, poprzez opisy obrazów Aurory, które wymownie je odzwierciedlają. Ubrane są one symbolicznie w postaci Boabdila i jego matki Ayshe (Rushdie się myli - naprawdę miała na imię Fatma). Aurora jest bardzo silną, może nawet apodyktyczną kobietą, zaś jej syn - zwany Maurem - odwrotnie: jest chorowity, cierpi na astmę i chorobę powodującą szybkie starzenie się, ma też nadrozwiniętą prawicę w formie maczugi.
Akcja toczy się w dużej części w Bombaju, gdzie Rushdie dorastał, kończy zaś w jakiejś fantastycznej rezydencji (sztucznej, współczesnej Alhambrze, która przypomina trochę dom Dalego w Figueres) szalonego malarza Vasco Mirandy, kiedyś przyjaciela rodziny, jaką ten wybudował w mieścinie Benengeli. Zważywszy wielkie oczytanie Rushdiego w literaturze europejskiej, nazwa ta jest bez wątpienia świadomym nawiązaniem do nazwiska Maura, który jakoby opowiada większą część przygód Don Kichota u Cervantesa. Zapewne to, a także indyjski chaos wielu religii, języków, zasad moralnych, gdzie toczy się w większości akcja, w dodatku osadzona w rodzinie niewierzących, przekonanych o tym, że stoją ponad prawem bogatych ludzi, uzasadnia w oczach autora wszechobecny erotyzm, promiskuityzm i wszelką przesadę w opowiadaniu. Bowiem jego powieść, aczkolwiek osadzona w konkretnym czasie i wciąż przywołująca historyczne wydarzenia polityczne w Indiach, jakie wpływały również na życie rodziny, ma tak wiele nieprawdopodobnych zakrętów, jest w tak wielu aspektach przesadzona, rozbuchana, że wychodzi z ram pod każdym względem. Mam wrażenie, że z tym jego sposobem opowiadania jest tak, jak z językiem powtarzających się w różnych jego powieściach bohaterów: tu Gottfrieda Helsinga (nazwisko odwołuje się pewnie do pogromcy wampirów Brama Stokera) - filozofa i palabrysty - pobocznej postaci, jaką Maur spotyka u końca swej podróży, ale także jak u Virgila Jonesa z "Grimusa". Obu wyróżnia ta sama własność: "język tak wielki, że nie może im się zmieścić w ustach". Kimś takim jest dla mnie również Rushdie, i mam wrażenie, że w tych postaciach opisuje właśnie siebie. Ale w tym szaleństwie chaosu i przesady jest też metoda, metoda autora, który widzi sztukę - wszystko jedno, czy malarstwo, czy powieść - i to co powinna przedstawiać tak: Odpuść sobie tych sakramenckich realistów! Rzeczywistość zawsze ukryta jest w cudzie, w krzewie ognistym, może nie? Życie to fantazja!" (s.168)
To wszystko, co napisałem powyżej nie przeczy faktowi, że powieść "Ostatnie westchnienie Maura" jest pisane fascynująco barwnym językiem i przykuwa uwagę. Całość zaczyna się jednak trochę rozmywać i nużyć pod koniec, gdy na scenę wkracza przemoc, mafia, brudne interesy i szaleństwo. Ale być może takie muszą być konsekwencje pochodu ludzi chciwych i bezwzględnych, wyobcowanych z własnego środowiska - społeczności i jego systemu moralno-religijnego, których interesuje tylko pieniądz i władza. W powieści osiągają jedni (Abraham) nieprawdopodobne bogactwo i władzę. Inaczej niż u Dostojewskiego, ponieważ są wyzuci z moralności i religii nie mają żadnych wyrzutów sumienia, ale ostatecznie spektakularnie muszą upaść tracąc wcześniej rodzinę. Inni izolują się od społeczeństwa budując własne wieże z kości słoniowej, by tam oszaleć. To mężczyźni.
Najciekawszą i najbarwniejszą postacią powieści była dla mnie jednak kobieta - Aurora, a najsilniejszym elementem tej książki - opisy jej obrazów. Motywem przewodnim najważniejszego cyklu jej obrazów był Maur Boabdil, opuszczający swą ojczyznę, Granadę, po poddaniu jej chrześcijanom: "Płacz jak kobieta, skoro nie potrafiłeś walczyć, jak mężczyzna" (to miała powiedzieć Fatma do Boabdila po upadku Granady). Zapewne inspiracją do tego cyklu był dla Rushdiego obraz Alfreda Dehodencqa pod tytułem "Odjazd Boabdila z Granady" (1869, Musée d'Orsay).
Opozycyjną wobec Aurory postacią jest Uma-Chymène (pewnie żeński odpowiednik greckiego Hymena - boga małżeństwa i miłości erotycznej), która rywalizuje o Moraesa z jego matką i jest rodzajem człowieka bez właściwości: pragnie uwieść wszystkich mówiąc im to, co chcieliby usłyszeć. Kobiety w ogóle są w tej powieści autorytarne i silne - w przeciwieństwie do podporządkowanych im mężczyzn, którzy są w stanie wyrzec się dla nich wszystkiego: rodziny, wiary, godności, byle zechciały być z nimi. Szczególnie słaby - i to kolejna paralela, jeśli chodzi o bohatera powieści do "Grimusa" (por Trzepoczący Orzeł) - jest tytułowy Moraes/Maur. Przy czym: "Słaby mężczyzna" to tautologia - powiada Aurora - bo samo słowo mężczyzna jest dla niej synonimem słabości.
"Ostatnie westchnienie Maura" to kolejna opowieść sympatyzującego z islamem Żyda, który ma na pieńku z wszystkimi religiami, i którego książkowi bohaterowie to idealni kosmopolici - ludzie wymieszani z wszystkimi rasami i religiami, jakich wymarzyłby sobie George Soros. To oni przejmują władzę i wpływ na społeczeństwo w jego powieści. Ale Rushdie ukazuje też fatalność kierunku takiego rozwoju społecznego. Populistyczne ruchy polityczno-religijne to reakcja prostych ludzi na rzeczywistość, w której czują się zagubieni i którą przestają rozumieć. Ich przywódcy (tu Raman "Żaba" Fielding na czele skrajnie hinuistycznej Osi Mumbai) pragnąłby cofnąć społeczeństwo do stosunków z odległej przeszłości. Nie przypadkiem jest to Bombaj - stolica hinduistycznej Maharasztry, która kiedyś obroniła się przed najazdem muzułmańskim i nawet pod Anglikami zachowała autonomię. Lecz gdy religia traci wpływ na rzeczywistość a dotychczasowa tolerancję religijną zaczyna zastępować skrajna propaganda paramafijnych ruchów, i gdy ludzie możni kierują się wyłącznie zyskiem, musi to doprowadzić do wrzenia, zamieszek i zamachów na tle rasowym i religijnym. Taka rewolucja skrupi się jak zwykle na innowiercach lub mniejszościach. Odwrotny, lecz podobny w swej istocie proces dokonuje się w Hiszpanii, czyli w Europie: gentryfikacja miast i miasteczek przez obcych kulturowo i ideowo turystów, prowadzi do postępującej polaryzacji stosunków lokalnych i powstawania wrogich sobie społeczności nawet w małych miejscowościach. To może kończyć się samosądem. Tak więc mimo sympatyzowania z ateistycznym światopoglądem, niosąca go przyszłość nie ma pozytywnej prognozy u Rushdiego - przeciwnie do wszelkich utopii społecznych, które projektuje się w gabinetach socjologów społecznych lub przez super-rządy super-państw.